“Helikopter w ogniu” Lyrics by Bedoes 2115 is a latest Polish song in the voice of Bedoes 2115. Its music too is composed by singer while brand new “Helikopter w ogniu” song lyrics are also written by Bedoes 2115. This is a popular song among the people of United States of America. The song “Helikopter w ogniu” by Bedoes 2115 is a fierce diss track aimed at another rapper, calling him out for lies, hypocrisy, and disrespect. Bedoes defends his friends, his crew, and his values while highlighting the other’s lack of honor, fake image, and past mistakes. It’s raw, emotional, and personal, mixing insults with reflections on loyalty, integrity, and standing up for what matters.
Helikopter w ogniu Lyrics
[Intro]
Witam moi mili w krainie wędlin, powrót chuja był rozczarowaniem, teraz plan ucieczki
Schodzę level down bez dwóch zdań, gdy ci odpowiadam
Mogłeś być na podium, możesz wypierdalać
I nie będziemy kolegami, życie to nie film
To jazda bez trzymanki, został ci tylko krzyk
Kim jesteś, żeby nas uciszać? Nie ma takiej siły!
Zamknij mordę jak rap gra I zacznij być miły
Jestem chujem, jestem hardcorem I jestem graczem
Ty rozrzutniku gnoju, chuja wiesz o rapie
Wiem kto ci daje punchy, co je w ośmiu rozkminiacie
Zastanów się lepiej, kto twój wróg, a kto przyjaciel
Ja nie gram nieczysto, więc bracie dam ci radę
Hit me bedi one more time? Oszalałeś?
Jak tam bycie tyranem?
Jakie wnioski?
Będę ssał kutasa na oczach całej Polski
[Zwrotka 1]
To 2-1-1-5, suko!
Jesteś znany z przeciętnych punchy I picia browca
Ale jak chcesz jechać ze mną, to dziwko piwko nie można
Eri pet Quebo cię stworzył, a ja cię kończę
Zapraszam wszystkich na twój pożegnalny koncert
I Quebo dał ci zagrać na stadionie, niczym Probierz
Ty odjebałeś lewą akcję, chciałeś być jak Robert
Miał być strzelec wyborowy, jest na strzał po wyborowej
Młody Borek komentuje
Nie no, pan to chyba z okręgowej
W kanale zero chcą mnie na kanapie, na rozmowie
Ty w kanale śpisz po 0-7, gorzkiej żołądkowej
Idź na wywiad I opowiedz tę swoją wersję wydarzeń
Jedna lufa I pytanie, po co kurwa zaczynałeś?
Zobaczył żubra I się turla, jebany harnaś
Piszą mu punche, bo on leży obsikany w Tatrach
Flow jak warka, mordo, przejdźmy na ty
Jak na ciebie patrzę, odechciewa mi się ż
Młody B, zaszedłem ci za skórę jak Esperal
Od dzisiaj wymiotujesz jak ja po twoich numerach
Jak terroryzujesz dzieciaków co spełniają marzenia
To zapierdolę ci kurwo jako Osame Bin Ladena
Ty pierdolony brudzie, ty chorobo polskiej sceny
Ja pomagam małolatom, ty chcesz niszczyć im kariery
To nie jest to oki, kurwa, że chodzisz po tej ziemi
Nadeszły nowe czasy, gnębimy gnębicieli
Ja pół tony Montana, ty pół główek, pół pała
Twój dystop, pół prawda, pół środek, pół kłamstwa
Pół tonu ciszej, jak ze mną rozmawiasz
Bo to nie ta półka facet, w rapie I punchline’ach
Jak cosplay pedofila, bo mam wąs, kurwa, ziomal
Ty odpowiadałeś tyle, że odrosła mi broda
Ty cosplay rapera I cosplay patusa
A potrafisz tylko, kurwa, coś tam, że grubas
Nagle żartujesz na samplu, a wjechałeś jak zabójca
Ale zobaczyłeś, że wygrywa ten, kto luz ma
I kto tu jest populistą, ja czy Pan pół Punch?
Sześć dni I ty mówisz rapuj, kurwa?
Chciałeś mnie zjeść, ale ci stanąłem w gardle
I kurwa, tak strasznie ssiesz, że aż ci stanąłem w gardle
Pieprzysz znów o wadze, ale mi to nie ujmuje
Pokazałem ci, gdzie pieprz rośnie, bo ma pieprzyk nad chujem
I miałem nie podjadać tej wagi, chyba nie zrzucę
Bo znów na bicie jem cipkę, pieprzy mnie gluten
Ty hańbisz swoje miasto, ja kocham ludzi z Krakowa
Od dzisiaj jesteś w pisuary, głowa czwóry nowa
[Refren]
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to I tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich imasz wyjebane, wyjebane zęby
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to I tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich imasz wyjebane, wyjebane zęby
[Zwrotka 2]
Śmiesz się z chorób psychicznych, bo jesteś ludzkim odpadem
Ja gram to dla tych z depresją oraz dla tych z bipolarem
Za Borysa jesteśmy kwita, bo nie lubi obrażać
Młody Borek będzie chował cię aż wykrzyczysz “przepraszam”
W chuju mam rapowe afery, befory I aftery
Winiemu odpuszczam, bo jest śmieszny
I nie interesuje co mówią o mnie raperzy
Mam szacunek dla legend I robię to co mam robić
Co cię boli? Czy aż tak ci to boli?
Było mi przykro jak Rychu wrzucił diss na mnie na story razem z Deksem
Bo mam was za idoli I dziesięcioletniemu Borysowi pękłoby serca
Ale nie zmienia się nic, dalej trzeba żyć
Z sobą pozostać, nie dać sobie pluć w pysk
I zapamiętam tych, którzy byli ze mną na dnie
Bo lojalności nie zdobędziesz śmiesznym punchem
Nikt nie pisze mi, ty kurwo zazdrosna
Będę miał ghosta jak kupie Rolls Royce’a
A to, że nie wierzą, że to nie tekst Borcia
Schlebia mi jak, nie wiem kurwa, kromka?
W swoich numerach na siłę wciskasz dwójkę
Zaraz żyłka ci pęknie w kabinie jebiącej gównem
Realizator prosi, żebyś nagrywał w pampersie
Bo później na sesje przychodzą normalni ludzie
Jak miarka się przebrała, to ubrałem kapelusz
I zostałem królobójcą samozwańczych Punchlinerów
Padłeś w Kołobrzegu, a piszczałeś jak na Helu
Miałeś być królem, a jesteś kasztanem z Wawelu
Ja z królem Nowego Yorku na spółę kawałek tortu
Dla uszu każdy twój kawałek to kawałek tortur
Mamy ważny dzień, a ty nam go chciałeś popsuć
Ubrałeś kostium, bo w środku jesteś fanem gościu
Gloryfikujesz bycie złym no I groźnym
To tylko wizerunek ty nie jesteś z patologii, a ja jestem
I już nie raz całowałem chodnik
I w każde urodziny błagałem niech to się skończy
Po sześciu dniach wrzucasz nutę magika do postu
Oddałbym wszystkie twoje wersy po prostu
I jak mam nie być gruby, skoro wpierdoliłem łaka?
Wszystkie dokonania, pomnik budowany lata
Przeciwko kurestwu I upadkowi zasad
Bądź elegancki najważniejsza nie jest kasa
Serce, dedykacja I ciężka praca
Mam firmę z braćmi, wiemy co to klasa
[Refren]
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to I tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich imasz wyjebane, wyjebane zęby
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to I tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich imasz wyjebane, wyjebane zęby
[Część 2]
[Zwrotka 1]
Od pierwszego dnia na scenie, Borys jest ofiarnym kozłem
Byłem treningowym workiem, ale trochę urosłem
Mówią, chcesz pokoju, szykuj się na wojnę
Zostawicie mnie w spokoju, albo każdy z was z nim spocznie
Osiemnaście sztuk broni w moim sejfie
Zastanów się dwa razy, zanim wejdziesz na posesję
Ksiądz będzie miał procesję, bliscy będą mieć pretensje
Mój prawnik pełne ręce, a ty szczęście, jeśli jeszcze będziesz
Oddychaj, oddychaj, za moją rodzinę, jestem gotowy zdychać
Żaden jest ze mnie bandyta, żadna mafia, żaden gangster, ale
Za moich bliskich mogę mieć beef, choćby z diabłem
Mogę się bić, choćby z Majkiem
Ty, gdy wchodzisz w bit, to brzmisz, jakbyś miał bić się z tym
Majkiem
A jesteś pizdą na strzała
I to ostatni raz, gdy mówię o tym strzale
Bo mam większe ambicje, niż bycie czyimś koszmarem
Bolę spełniać marzenia, na każdego kozaka jest większy kozak
Pozwól, że wytłumaczę ci teraz, jak się było trzeba zachować
Jak dostaniesz w ryj I pogadasz, I potem jest graba I zgoda
To jak wracasz, to nie kłamiesz I nie opowiadasz po ziomach
Nie wspomniałem o Penxe Delekcie I zostawiłem Zygsona
W chuju mam posty Oxona, ja też bym tak zrobił za zioma
Ty ich oszukałeś I dotykasz mój skład, odkąd byłem szczylem
Jesteś pewny, że to nie ty jesteś pedofilem?
Suko, jaki s*xtape, co ty gadasz?
S*xtape to ten beef, menel łyka mojego chuja, słodkiego grubasa
Nie będę kopał leżącego, to mi nie przystoi
I tak, chuj mi stoi, uwielbiam, gdy przegrywa gnębiący
Stare chłopie, siedzą I piszą o mnie love songi
Jak chcesz buzi, to chodź, a nie się wstydzisz, kurwa
Bo jest wielu w mainstreamie, którzy nie mają godności
Ale to nie jestem ja, ja jestem prawdziwy do kości
Kończę ten beef, choć dla mnie to on już pod hotelem się skończył
Bo podanie ręki jest dla mnie warte więcej niż posty
I tak powiedziałem przepraszam, bo wycofałeś swoje słowa
A teraz znów muszę przepraszać za to, że musiałem cię pochować
Jak możesz powiedzieć, że dotykam dzieci chujem?
Nie rozumiem, jesteś paskudnym człowiekiem, szmato
Co ty masz w głowie?
Jak się znów spotkamy, znowu będziesz mówił, że tylko rapujesz?
Co, tylko rapujesz, że ktoś jest konfidentem, kurwa?
Żyję blisko z Bogiem, mam czyste sumienie
Każdy, kto mnie zna, wie, że zawsze pomogę jak mogę
Nie śmiej się z ludzi pracy, nigdy bym nie ważył
Ty manipulujesz faktami I obracasz kota ogonem
Tylko to ci zostało, mam szacunek do pieniądza
Karierę traktuję jak dar, nie piję od lat
A na koncertach zawsze klasa
Ty swoją przepiłeś, bo nie masz szacunku do słuchacza
A ten diss, który wypuściłeś, tylko to potwierdza
I nie wiem, po co nagle wspominasz o psie I swojej żonie?
Robisz z siebie ofiarę, a przecież ty to zacząłeś
Chciałeś skończyć mi karierę, a skoczyłeś na końcówę
A jak sprawdzisz na kacuwie ten numer, to daj już spokój
I nie czekam na odpowiedź, wracam do obowiązków
Dbania o rodzinę, przyjaciół I moich ziomków
Było fajnie na początku, ale teraz to już średnie
Eripe zostanie na nagrobku, bo tam jest jego miejsce?
Gram jutro na Narodowym I mimo tego, że twoja odpowiedź jest słaba
Nie powinienem na nią reagować, to I tak ci odpowiadam, bo jestem raperem
A beefy wygrywa z reguły albo lepszy raper, albo lepszy człowiek
Ty jesteś średnim raperem I paskudnym człowiekiem
Żywiłeś się nienawiścią całą swoją karierę
Obrażałeś nas latami, nawet zarzuciłeś nam donosicielstwo
A potem na żywo powiedziałeś, że to tylko rap?
I tak uderzyłem cię, dostałeś ojcowskiego tak, że przytuliła cię Matka Ziemia
I przeprosiłem za to, bo wycofałeś się ze swoich słów
Podaliśmy sobie ręce, kurwa stary, już mówiłem to 100 razy
To jest niehonorowe, bo podałeś rękę człowiekowi, a potem jedziesz do domu I go obrażasz
I to nawet ja wiem
To jest brzydkie po prostu
Ten beef nie ma sensu, bo ty będziesz cisnąć mnie od grubasa
Ja nie chcę pisać piosenek o alkoholizmie
Bo to jest, kurwa, smutne stary, naprawdę
I życzę ci naprawdę, żebyś z tego wyszedł, naprawdę
Nie będę się szczycił ani tym, co się stało pod hotelem, ani tym beefem
Bo nie jesteś dla mnie żadnym zawodnikiem 2115
Helikopter w ogniu Video
Bedoes 2115 Songs
Helikopter w ogniu Lyrics Meaning
[Intro]
The opening starts with Bedoes setting the tone in a very direct, mocking way. He’s saying he’s not impressed by his rival’s comeback and already has an “escape plan” for whatever drama is coming. He makes it clear they’re not friends, and life isn’t some movie with a happy ending—it’s rough and unpredictable. He challenges the other guy’s singerity, saying no one can silence them, and tells him to shut up and act respectful. Bedoes calls himself hardcore and a serious player in rap, while mocking his opponent’s lack of real skill. He hints that the other rapper gets help writing his punchlines and doesn’t even realize who’s actually a friend or enemy. There’s also a sarcastic jab about being a “tyrant” and a deliberately shocking, vulgar closer to show how far he’s willing to go to humiliate him in front of everyone.
[Zwrotka 1]
Bedoes starts off by proudly repping his crew “2115” and immediately attacks his opponent’s weak punchlines and beer-drinking image. He says that Quebo helped create the guy’s career, but now Bedoes will end it, even inviting people to his “farewell concert.” He compares him to a failed athlete who tried to act like a sharpshooter but turned out to be easy to beat. There’s a playful sports commentator reference, and he mocks the rival’s lifestyle—sleeping off heavy drinking while Bedoes gets serious interview invitations.
He questions why the rival even started this fight in the first place, mocking him as clumsy and pathetic, like someone rolling around drunk in the mountains. He says the rival’s style is as weak as cheap beer and that looking at him makes him lose interest in conversation. Using the Esperal (alcohol treatment) metaphor, he says his presence makes the guy sick just like Bedoes feels after listening to his songs.
Bedoes then paints him as a bully who crushes young dreamers, while Bedoes himself helps them. He declares it’s a new era—time to push back against bullies. Using “half” metaphors, he claims the rival’s work is half-truths, half-lies, and half-quality. He tells him to lower his tone when speaking to him, because they’re not on the same level in rap. He throws in a creepy “cosplay pedophile” insult about his mustache, says the rival took too long to respond, and mocks his repetitive weight jokes, making a vulgar counter about having a mole.
He also calls out the rival for disgracing his own city while Bedoes loves people from Kraków. Finally, he labels him as toilet-worthy and replaces his spot in the scene, driving the insult home by saying he’s now “the new head of the fours.”
[Refren]
Here Bedoes drives home that he doesn’t care about the rival’s lies, music, fame, or reach. Even if the rival introduced himself, it wouldn’t be the truth. He’s completely unfazed by headlines or social media clout. But if anyone talks badly about his close ones, he warns there will be consequences—broken teeth. The repeated lines emphasize that nothing his opponent says or does can change Bedoes’s stance.
[Zwrotka 2]
Bedoes accuses the rival of being heartless for making fun of mental illness. He says his own music is for people struggling with depression and bipolar disorder. He settles a past score with someone named Borys, saying they’re even now. He doesn’t care about rap drama or gossip and respects legends, focusing on his own path.
He shares disappointment about idols like Rychu posting a diss against him, but says life goes on and loyalty matters more than silly punchlines. He mocks jealous rivals and notes how flattered he feels when people think his lyrics were written by someone else. He criticizes the rival for forcing “twos” into his songs and paints him as unprofessional, needing diapers in the studio.
Bedoes claims the rival tried to ruin an important day for his team, pretends to be tough, but is just acting. He says unlike him, Bedoes truly knows hardship, having literally hit rock bottom. After six days, the rival responds weakly. Bedoes brags about “eating” him lyrically and reaffirms his fight for values, class, and hard work over money.
[Refren]
Again, Bedoes repeats his stance—he’s unmoved by the rival’s lies, songs, or attempts at gaining fame. Talking bad about his loved ones will only bring trouble. It’s a direct, no-mercy reminder that the personal line shouldn’t be crossed.
[Część 2]
[Zwrotka 1]
Here Bedoes reflects on his journey in rap, saying he started as a punching bag but grew stronger. He warns that wanting peace sometimes means preparing for war, and anyone messing with him will face serious consequences. He paints an image of being ready to defend his family at all costs, even if it means going against the devil himself.
He mocks the rival’s weak delivery, says he’s no threat in a real fight, and moves past old incidents, preferring to inspire and help others. He explains proper conflict resolution—if you fight, talk it out, and shake hands, you don’t later go gossiping about it. He accuses the rival of betrayal, bringing up false accusations, and mocks ridiculous rumors like a “s*xtape.”
Bedoes says he enjoys seeing bullies lose, calls out the rival’s lack of dignity, and points out that for him the beef ended after they shook hands outside a hotel. But since the rival went back to insulting him afterward, Bedoes feels forced to respond. He’s disgusted by false accusations involving children, calling it an evil move.
He stresses his closeness to God, his respect for working people, and his clean lifestyle—he’s been sober for years. In contrast, the rival ruined his own career through alcohol abuse and disrespect for fans. He calls out the hypocrisy of playing the victim when the rival started the beef.
He says he’s done with the fight—it’s become repetitive and petty. He wishes the rival recovery from his problems, even though he’s not a worthy opponent. For Bedoes, it’s more important to take care of family and friends than to keep dragging out pointless drama.
FAQs
Q. Who has sung Helikopter w ogniu song?
A. Helikopter w ogniu song is sung by Bedoes 2115.
Q. Who wrote Helikopter w ogniu lyrics?
A. Helikopter w ogniu lyrics are penned by Bedoes 2115.
Q. Who has given the music of Helikopter w ogniu song?
A. Helikopter w ogniu music is composed and produced by Bedoes 2115.
“This concludes the lyrics of Helikopter w ogniu” by Bedoes 2115. If you like this song please share it with your friends and family in USA. If you find any errors in it, please feel free to submit the correct version via the Contact Us section.